Pierwsze powojenne lata w zubożałej Europie nie dawały nadziei na rozwój indywidualnej motoryzacji. Jej imponujące amerykańskie wzory i tamtejsza masowa skala wydawały się wtedy zupełnie niedościgłe.
Trudno też było kontynuować rodzime tradycje. Ocalałe lub już odbudowane ze zniszczeń fabryki wznawiały wprawdzie produkcję swych przedwojennych modeli, lecz potencjalnych nabywców nie było na nie stać. Przeciętne pod względem zamożności europejskie rodziny zadowalały się raczej kupowaniem rowerów, a w najlepszym razie skuterów lub motocykli. Z tego powodu nawet renomowane samochodowe wystawy nie cieszyły się wielkim publicznym zainteresowaniem. Odwiedzali je natomiast bardzo skrupulatnie przedstawiciele konkurujących ze sobą marek, by nie przeoczyć jakiegoś pomysłu na przełamanie złej passy.
Taka właśnie rewolucyjna koncepcja o nazwie Isetta pojawiła się najpierw w mało znanej włoskiej firmie Iso SpA. wytwarzającej wcześniej lodówki, skutery i dostawcze trójkołowce, potem w 1953 roku stała się sensacją na samochodowych pokazach w Turynie, a w 1954 r. w Genewie wręcz zachwyciła przedstawiciela marki BMW. W efekcie potężny bawarski producent lotniczych silników, luksusowych i sportowych samochodów oraz ekskluzywnych motocykli, podobnie jak kilka mniejszych firm samochodowych z innych krajów, kupił licencję na ten niekonwencjonalny pojazd.
Pojawił się on na niemieckim rynku już w następnym roku, a od włoskiego pierwowzoru różnił się tylko mocniejszym, motocyklowym silnikiem BMW o pojemności 250 ccm i mocy 12 KM. Miał zamknięte, dwuosobowe nadwozie z jednymi tylko drzwiami, będącymi równocześnie przednią jego ścianą. Osiągał maksymalną prędkość 85 km/h przy zużyciu paliwa 3,7 l/100 km.
Jednak nie osiągi ani oryginalność konstrukcji decydowały o sukcesie tego modelu, który w samych Niemczech znalazł ponad 150 tysięcy nabywców. Dla ogromnej większości z nich był to przecież pierwszy kontakt z motoryzacją. Wystarczało więc, że jakoś jeździł i chronił podróżujących przed deszczem i wiatrem jak prawdziwy samochód, choć kosztował zaledwie 2550 marek przy przeciętnych robotniczych zarobkach wynoszących wówczas około 90 marek tygodniowo. Bardzo niskie były też koszty jego użytkowania: obowiązkowe ubezpieczenie OC: 95 marek i podatek drogowy: 44 marki. "To mniej niż za jamnika" – podkreślano w ówczesnych reklamach.
Produkcja Isetty w zakładach BMW trwała pięć lat i, co ciekawe, nie zyskały uznania klientów różne próby poprawienia jej konstrukcyjnej koncepcji (np. silnik 600 ccm, dłuższe czteromiejscowe nadwozie). Okazało się, iż znaczenie tego modelu w historii motoryzacji było rzeczywiście przełomowe, ale nie w technicznym, lecz w marketingowym sensie. Zapoczątkował on zamknięty już dość dawno okres rozwiązań maksymalnie prostych i tanich (np. Citroën 2CV, Fiat 500, 600 i 126), a przede wszystkim wprowadził obowiązującą do dziś zasadę: poznaj przyszłego użytkownika, nim zrobisz dla niego auto.
Hubert Kwarta
0 komentarzy dodaj komentarz