Zmarły w 1947 roku Ettore Bugatti był już za życia postacią legendarną, a rozmaite legendy na jego temat tworzyli dziennikarze bulwarowej prasy zmuszani do tego niedostatkiem prawdziwych informacji na temat konstruktora i producenta tak sławnych samochodów. Wiadomo, że pochodził z Mediolanu i skończył studia... artystyczne.
Musiał jednak obok wybitnych talentów technicznych mieć w tej dziedzinie także jakieś istotne dokonania, skoro jako dwudziestoparolatek został na początku XX wieku naczelnym inżynierem w renomowanych zakładach samochodowych De Dietrich, gdzie tworzył nowe modele sprzedawane pod marką Dietrich-Bugatti. Już w roku 1909, czyli jeszcze przed trzydziestką, założył własną firmę, zaskakującą fanów motoryzacji rewelacyjnymi konstrukcjami aż do wybuchu II wojny światowej.
W tym okresie zlokalizowaną w Alzacji (do pierwszej wojny niemieckiej, a potem francuskiej) fabrykę Bugatti opuściło w sumie niewiele ponad tysiąc aut. Były zapewne bardzo dobre, gdyż wygrywały w prestiżowych zawodach i kosztowały, jak głosi legenda, obłędnie drogo. W obu tych kwestiach brakuje jednak konkretnych szczegółów, gdyż różne modele i wersje tych maszyn wykonywano wyłącznie na indywidualne zamówienia, zachowując w tajemnicy wartość poszczególnych transakcji. Żadna z nich nie trafiła potem na rynek wtórny, chociaż niemal wszystkie przetrwały do dziś w stanie pełnej sprawności i w rękach spadkobierców swych pierwszych właścicieli, co niekoniecznie świadczy o ich eksploatacyjnej trwałości. Jedyny fakt inspirujący fantastyczne domysły to odnotowana w 1932 roku w Londynie oferta sprzedaży samego podwozia Bugatti Royale za ówczesną cenę dwóch nowych i kompletnych samochodów Rolls-Royce!
Bugatti 35 (1924–1931)
Gdy przy rzadkich okazjach ogląda się z bliska samochody marki Bugatti, trudno zrozumieć, co mają w sobie tak wyjątkowego, choć w większości znanych egzemplarzy wszystkie konstrukcyjne szczegóły są wyraźnie widoczne. Uderza tylko ich idealnie praktyczna prostota, właściwa najznakomitszym dziełom sztuki, ale to przecież wrażenie dość ulotne, być może bardziej wynikające z legendy niż z technicznych realiów. Pisano niegdyś, że owa niezrównana jakość wynika z precyzyjnej ręcznej obróbki podzespołów, obywających się dzięki niej bez jakichkolwiek uszczelek. Fachowcy wiedzą, że dysponując skrobakiem, tuszem i mnóstwem czasu każdy samochód można tak spreparować, lecz przez to nie stanie się lepszy.
Pisano też chętnie i dużo o rzekomym romansie Ettore Bugattiego z równie jak on legendarną tancerką Isadorą Duncan, która zginęła w trakcie ich wspólnej przejażdżki jego firmowym samochodem. Zachowały się jednak zdjęcia i bezpośrednie doniesienia prasowe o tym wypadku, a z nich wynika, że samochód był marki Amilcar, a kierowca tylko ksywkę miał Bugatti, choć też nie na pewno...
Bugatti Veyron (2003–2011)
Sławę alzackich konstrukcji próbował wykorzystać już w obecnym stuleciu koncern VW, kupując dawne zakłady oraz znak towarowy mistrza Ettore i uruchamiając produkcję modelu Bugatti Veyron. Był to samochód rekordowo mocny, szybki i drogi. Przez 7 lat wykonano zaledwie 300 sztuk, na dalsze zabrakło nabywców. Chociaż bogaczy jest teraz na świecie więcej niż w latach międzywojennych, lecz tylko nielicznym odpowiada zakup poświadczający za milion euro, że marzą o prawdziwym aucie Bugatti, na które ich nie stać...
Hubert Kwarta
0 komentarzy dodaj komentarz