Blisko sto polskich fiatów 125p w różnych wersjach, spotkanie pasjonatów motoryzacji i odsłonięcie wyjątkowego pomnika – tak można podsumować obchody 50. rocznicy Rekordów Polskiego Fiata, jakie w dniach 17-18 czerwca odbyły się we Wrocławiu i okolicach. Głównym partnerem wydarzenia była marka Textar.
Grupa znakomitych polskich kierowców rajdowych dokonała w 1973 roku czegoś niebywałego. Na podwrocławskim odcinku betonowej autostrady ustanowiła polskim fiatem 125p trzy światowe rekordy średniej prędkości na dystansie 25 tysięcy kilometrów, 25 tysięcy mil i 50 tysięcy kilometrów. 50 lat po tym wydarzeniu bohaterowie rekordowego wyzwania i miłośnicy Polskiego Fiata 125p spotkali się, by świętować i wspominać tamten sukces.
Dwudniowe wydarzenie przyciągnęło miłośników klasycznej motoryzacji i właścicieli fiatów 125p z całej Europy. Na zlocie pojawiły się auta ze Słowacji, Niemiec, Węgier, Luksemburga i oczywiście całej Polski – m.in. Szczecina, Malborka, Lublina, Warszawy i Krosna. Warto podkreślić, że wszystkie samochody przyjechały na jubileusz i wróciły z niego na kołach. W bazie zlotu w Kątach Wrocławskich obejrzeć można było dziesiątki „dużych fiatów” w różnych wersjach: rajdowych, kombi, pickup czy unikaty, takie jak przedłużana limuzyna, która w przeszłości woziła najważniejszych pasażerów na warszawskim lotnisku Okęcie. W Polsce istniały tylko trzy takie egzemplarze Fiata 125p!
W sobotę zarejestrowani uczestnicy imprezy wzięli udział w historycznym rajdzie. Trasa o długości 95 km prowadziła z Kątów Wrocławskich do zamku Topacz, a jej fragment pokrywał się z odcinkiem autostrady A4, na której bito rekord w 1973 roku. Oprócz wyzwań nawigacyjnych, organizatorzy przygotowali dodatkowe próby i zadania. Jedno z nich polegało na oszacowaniu wagi zestawu hamulców Textar do Polskiego Fiata 125p.
Niedzielna część jubileuszu odbyła się na terenie Politechniki Wrocławskiej, gdzie zjawili się uczestnicy rekordowej próby – Sobiesław Zasada, Robert Mucha, Andrzej Jaroszewicz i Andrzej Aromiński. Podczas spotkania z publicznością wypełniającą Strefę Kultury Studenckiej Politechniki Wrocławskiej kierowcy wspominali trwającą 361 godzin jazdę i kulisy przedsięwzięcia.
– Inicjator całej akcji i kapitan zespołu, Sobiesław Zasada, zakazał nam rywalizacji ze sobą. Powiedział, że kto będzie się popisywał i ścigał, wyleci z ekipy. No więc się posłuchaliśmy, nikt nie chciał wykluczyć się z tej akcji. Przebieg próby transmitowały telewizja i radio, nadano temu wydarzeniu duży rozgłos. Co by nie mówić o tamtych czasach, próba bicia rekordu prowadzona była pod nadzorem bezstronnych, zagranicznych przedstawicieli FIA, Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Sędziowie mierzyli czasy, cały czas obserwowali samochód. Tu chodziło o sportowe i techniczne osiągnięcie, powód do dumy, że daliśmy radę – mówił Robert Mucha.
– Przygotowania trwały pół roku. Ważna była taktyka. Trzeba było jeździć jak automat, to znaczy bardzo elastycznie, szanować samochód, z dużym wyczuciem, mając na celu nie indywidualne popisy, a rekord świata – wyjaśniał Sobiesław Zasada.
– Próbie towarzyszyły wielkie emocje, choć kiedy siadało się za kierownicą, stres mijał. Do dzisiaj wspominamy ten rekord z sentymentem. Było to trudne zadanie, wiele osób miało wątpliwości, czy się uda. Tymczasem my po ustanowieniu rekordu na 50 tysięcy km chcieliśmy jechać dalej, walczyć o rekord na 100 tysięcy km – przypomniał Andrzej Jaroszewicz.
0 komentarzy dodaj komentarz