Zakup samochodu używanego to często jedyne wyjście dla nabywców z ograniczonym budżetem. Statystyki popularności modeli używanych wskazują jednak, że dokonywane przez nich wybory nie zawsze są racjonalne.
Niezależnie od tego czy przejrzymy statystyki importu samochodów, czy szersze zestawienia oparte o dane na temat najczęściej wyszukiwanych pojazdów w internecie, jeden fakt rzuca się w oczy. Wśród najbardziej pożądanych aut są samochody wyższych klas i marek, zaliczanych do grupy premium. W ósemce najpopularniejszych, obok Volkswagena Passata, są: Audi A4 i A6 oraz BMW X5, a w dziesiątce mieszczą się jeszcze Audi A3 i BMW serii 3.
Zdaniem Macieja Wisławskiego, znanego pilota rajdowego i eksperta Forum Motoryzacja dla wszystkich, dla wielu Polaków samochód tego segmentu jest symbolem prestiżu. – Niestety, za ambicjami wielu kupujących nie nadążają budżety – ocenia Wisławski – Jest taka grupa klientów, którzy sprowadzają właśnie samochody wyższych klas, bo choć już wyeksploatowane, wciąż świetnie wyglądają, pięknie się błyszczą. Niestety, przez chęć dodania sobie prestiżu porządnym samochodem, a nie Golfem, czy Astrą, komplikują sobie przyszłość w eksploatacji samochodu i ryzykują wysokie koszty utrzymania.
Według Marcina Barankiewicza z Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów, w Polsce bardziej niż niezawodność i niskie koszty eksploatacji liczy się prestiż danej marki, chociaż powoli się to zmienia. Rozsądek przemawiałby przecież raczej za tym, aby kupując auto kierować się przede wszystkim kosztami jego eksploatacji. Przed podjęciem ostatecznej decyzji warto poczytać fora internetowe, popytać mechaników. Witolda Rogowski z firmy Moto-Profil uważa, że w porównaniu z klasą średnią lub kompaktową koszty utrzymania używanych samochodów wyższych klas są zdecydowanie wyższe. – Niestety Polacy kupują samochody emocjonalnie, rzadko patrząc na to, czy będzie ich stać na utrzymanie takiego auta. Pokutuje jeszcze przekonanie, że samochód jest dobrem luksusowym. Dlatego wolimy pokazać się w 10-letnim Audi A4 niż w nowej Dacii. Tylko potem przychodzi moment kryzysowy. Dla kieszeni użytkownika najbardziej dokuczliwe będzie to, że droższe są elementy eksploatacyjne (choćby układu hamulcowego). Dużo droższe są np. opony. To najlepszy przykład: do auta kompaktowego opona kosztuje ok. 150-200 zł, do samochodu klasy wyższej - 400-500 zł, a w przypadku SUV-a dochodzi do 700 zł. Co wówczas robi przeciętny użytkownik? Kupuje opony używane, bo nie stać go na nowe. Wezwanie mierz siły na zamiary tutaj niestety nie działa.
Aby lepiej zilustrować ten problem, Rogowski przytacza przykład swojego znajomego, który kupił jakiś czas temu używany samochód z oponami na 17-calowych felgach o niskim profilu. – Fakt, wyglądają efektownie, ale w głowie od razu pojawiły mi się pytania: ile będą kosztowały takie opony, kiedy trzeba będzie je wymienić i czy polskie drogi na pewno nadają się na opony o niskim profilu? Opony zimowe, co prawda na felgach o cal mniejszych, kupił używane. Czy z letnimi postąpi tak samo? – zastanawia się.
Maciej Wisławski przypomina, że każdy zespół samochodu ma swoją wytrzymałość. – Nie będzie pracował dłużej niż może. Nawet w samochodach dobrych marek określone podzespoły psują się w dość precyzyjnie określonym momencie. Dziś ta inżynieria jakości, dzięki geniuszowi informatyki, może dość dokładnie określić ile jaka część ma wytrzymać. Trzy-, pięcio-, czy nawet siedmioletnie gwarancje oferowane przez różnych producentów na ich samochody nie biorą się z miłości do klientów, tylko z precyzyjnych wyliczeń, jak długo mogą ręczyć za prawidłową pracę części.
Upływ lat nie pozostaje bez wpływu na stan techniczny luksusowego i drogiego w utrzymaniu samochodu używanego. Zdaniem Marcina Barankiewicza, inaczej niż np. w Niemczech, w Polsce nie ma statystyk takich, jak TUV lub ADAC, a na stacjach kontroli pojazdów nie odnotowuje się i nie kataloguje usterek. Bazując na doświadczeniu diagnostów można stwierdzić, że prawdziwa jest teza, iż duże, drogie w momencie zakupu (a co za tym idzie również zaawansowane technicznie), pojazdy w późniejszym okresie znacznie częściej są zaniedbywane, niż mniejsze i mniej skomplikowane. – Takie auta są w momencie zakupu komfortowe, mają dużo nowinek technicznych, które cieszą pierwszego, może drugiego użytkownika, ale później zaczynają się schody. Zwykle wtedy, gdy wraz ze wzrostem wieku i przebiegu auta trzeba to wszystko naprawiać. Odbija się to niestety na stanie technicznym, gdyż montowane są w tego typu pojazdach części używane (np. opony). Im bardziej popularne i mniej skomplikowane auto, tym tańsze jest w utrzymaniu i znacznie łatwiej jest dbać o jego kondycję.
Witold Rogowski ocenia, że kilkuletnie samochody kompaktowe oferują komfort, poziom wyposażenia i bezpieczeństwa nie gorszy, niż kilkunastoletnie auta wyższych klas. Są jednak łatwiejsze w utrzymaniu. Warto też pamiętać, że jeśli jakiegoś elementu nie ma, to się nie zepsuje. Skoro więc w luksusowym samochodzie są zaawansowane, skomplikowane systemy np. zawieszenia, to koszty naprawy ich usterki – wynikającej przecież z normalnego zużycia – mogą przekreślić ekonomiczny sens zakupu takiego pojazdu.
0 komentarzy dodaj komentarz