strona główna Docinki Szatańsko proste rozwiązania
2009-08-01, ostatnia aktualizacja 2009-10-25 01:17

Szatańsko proste rozwiązania

Fot. Bosch

Fot. Bosch

Pokusę tę stworzył Szatan, gdy w biblijnym raju wmówił pierwszym, lecz już naiwnym ludziom, że wystarczy zerwać jeden owoc z drzewa, by posiąść boską władzę nad całym wszechświatem. Nie dziwmy się, że mu uwierzyli. Nie mieli przecież żadnych osobistych ani historycznych doświadczeń. Cel wydawał się bardzo atrakcyjny, a sposób jego osiągnięcia - banalnie prosty. Skończyło się, jak wiemy, paskudnie. Człowiek mądrzejszy, choćby o tę jedną przykrą nauczkę, powinien mieć wrodzoną nieufność do prostych rozwiązań skomplikowanych skądinąd problemów, czyli każde ochocze ich wdrażanie poprzedzać serią podejrzliwych pytań. Czy cudowna na pozór metoda przyniesie na pewno pożądany skutek? Jeśli tak, to jakie z tym wiązać się będą nieuchronne koszty? Jeśli nie, to jakie ewentualnie spowoduje szkody?

Błąd pierworodny nie uodpornił ludzi na szatańskie pokusy. Aleksander Wielki węzła gordyjskiego sam nie rozwiązał, lecz przeciął go, pozbawiając nas szansy zmierzenia się z tą znakomitą łamigłówką. Angielski parlament dla zapobieżenia wypadkom drogowym nakazał w sławnym Red Flag Act, by każdy pojazd bez koni poprzedzany był przez piechura z czerwonym sztandarem. Zahamowało to rozwój brytyjskiej motoryzacji na dziesiątki lat. Co w tej samej sprawie czynią teraz europejskie parlamenty i nasz za ich przykładem? Zmuszają kierowców do jazdy z włączonymi światłami mijania przez całą dobę i okrągły rok. Czy rzeczywiście bezpieczeństwo dzięki temu wzrasta? Trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka część wypadków miała wcześniej związek z widocznością pojazdów. Statystyki mówią o drobnej poprawie, ale jej przyczyny mogą być różne. Pewny jest tylko wzrost zużycia paliwa i emisji dwutlenku węgla.

Radykalne, proste rozwiązania budzą z reguły nadzieje nieuków. Podobają się biurokratom maskującym spektakularnymi akcjami brak faktycznych sukcesów. Pojazd rzęsiście oświetlony jest łatwiej zauważyć, ale wyłącznie na ciemniejszym tle, czyli w warunkach ogólnie słabej widoczności bądź wśród innych uczestników ruchu jadących bez włączonych świateł. W słoneczne dni blask reflektorów niknie wśród słonecznych refleksów odbijanych przez szyby, błyszczący lakier i chromowane detale współczesnych samochodów. Mniej widoczne stają się jednoślady, oznaczone już dawniej stale zapalonymi lampami.

Są przecież mniej energochłonne sposoby optycznego wyróżniania przedmiotów na drogach, na przykład diodowe systemy świateł dziennych. Jest także rozum kierowcy, pozwalający mu korzystać ze świateł tylko w rzeczywistej potrzebie. Jak jednak sprawić, by ten kierowca odznaczał się roztropnością większą, niż wybrani przez niego parlamentarzyści? Już dziś mogłyby wspomagać go w myśleniu różne automaty, reagujące włączeniem świateł na deszcz, śnieg, zachmurzenie... To nie jest teoria ani science fiction, lecz standard obowiązujący obecnie w samochodach amerykańskich. W sprawie rozwiązań technicznych trzeba by jednak głos decydujący oddać specjalistom, a nie - parlamentarnym większościom. Demagogia, tak chętnie dziś stosowana w sporach społeczno-politycznych, niczego nie jest w stanie rozstrzygnąć w globalnym konflikcie techniki i ekologii. Twierdzenia typu: "wybór jest prosty, gdy z jednej strony chodzi o ludzkie życie, a z drugiej o oszczędność kilkudziesięciu złotych w jednym domowym budżecie", to klasyczny wręcz przejaw takiej demagogii. Zapalone reflektory nie rozwiązują bowiem radykalnie problemu bezpieczeństwa ruchu drogowego, a większa emisja spalin to także problem Życia i to przez wielkie "Ż".

ZOBACZ TAKŻE:



Marian Kozłowski
Redaktor naczelny Miesięcznika Branżowego Autonaprawa



Wasi dostawcy

Podobne

Polecane


ver. 2023#2