Ten tytuł znam jeszcze z podstawówki. Utkwił mi w głowie znacznie trwalej niż inne szczegóły obowiązkowej niegdyś szkolnej lektury i przypomina się (nie zawsze sensownie) za każdym razem, gdy mowa jest o jakichkolwiek okienkach. Tak było również podczas ostatniej kampanii wyborczej, w której obiecywano uprościć formalności związane z zakładaniem nowych firm do tego stopnia, by wszystko dawało się załatwić w parę minut i w jednym tylko okienku. Pomyślałem natychmiast o stojącej za tym okienkiem "panience".
Przyjmijmy, że nie pamiętam, kto to obiecywał, bo "Autonaprawa" nie jest przecież pismem politycznym. Do dziś jednak nie rozumiem, do kogo kierowane były te obietnice. Ogromna większość polskich przedsiębiorców ma już raczej firmy założone. Czyżby chodziło o taki dziwny narybek rekinów biznesu, niezdolnych zaliczyć kilku okienek w drodze do wielkiej kariery? Sam żadnym rekinem nie jestem, ale mam już od dawna zarejestrowaną działalność gospodarczą, bo to wygodne przy wykonywaniu prac graficznych na dorywcze zlecenia. Musiałem więc swego czasu załatwić w czterech różnych miejscach: wpis do ewidencji, NIP, REGON i ZUS. Nie wywołało to jednak u mnie żadnego trwałego psychicznego urazu. Natomiast realizacja hasła "wszystko w jednym okienku", czyli w kompetencjach jednej "panienki", nawet przy takich najprostszych formach przedsiębiorczości wydaje się trudna, a w przypadku spółek wymagających rejestracji sądowej - wręcz niemożliwa, gdyż urągałaby konstytucyjnemu trójpodziałowi władz.
Nie twierdzę, że nic w tej materii nie da się uprościć. Chodzi jednak o to, że problem tkwi nie w liczbie okienek, lecz w tym, co się w nich od nas chce egzekwować. Zacznijmy od wspomnianego już zakładania firmy. By uzyskać NIP, musi mieć ona siedzibę i potwierdzone prawo do jej użytkowania, czyli akt własności lub umowę najmu. Podmiot zawierający takie transakcje powinien, niestety, już legitymować się NIP-em, więc przy rygorystycznym podejściu do sprawy klincz jest absolutny. Jedyne wyjście polega na tym, że ktoś przymyka oko i egzekwowanie wymogu odkłada na później. Nigdy jednak tak nie zachowa się urząd skarbowy.
Niech się Państwo nie cieszą, że kłopoty z lokalem i NIP-em Was już szczęśliwie nie dotyczą. Czy Państwa firma ma załatwiony NIP europejski, niezbędny w przypadku, gdy zagraniczny kontrahent (np. klient warsztatu) zażyczy sobie faktury? Ten NIP europejski tym różni się od krajowego, że ma dodane litery PL. Jak uzyskać ów magiczny dopisek? Wystąpić z wnioskiem i cierpliwie czekać na decyzję. Czy decyzja może być odmowna? Nie, ponieważ to tylko formalność... Cóż więc stoi na przeszkodzie, by do polskich NIP-ów można było samodzielnie dodawać PL? Samodzielnie nie wolno, bo to dla urzędu znaczy samowolnie, a na samowolę zgody nie było, nie ma i nie będzie.
To samo zresztą dotyczy REGONU. Z pewnością większość Państwa firm działających od lat co najmniej kilkunastu ma REGON już nieważny! Nie należy sprawy bagatelizować, bo i tak wyjdzie na jaw w najmniej pożądanym momencie. Ważne są teraz numery skrócone przez odrzucenie końcowych członów. Samowolnie odrzucać nie wolno (z powodów jak wyżej). Trzeba wystąpić z wnioskiem, odczekać itd.
Kim jest ta dziwna "panienka" wymyślająca reguły postępowania za każdym urzędowym okienkiem? Otóż nie jest żadną z tych konkretnych, często sympatycznych osób obojga płci, od których dowiadujemy się o jej istnieniu i rozporządzeniach. Ona osobiście nie pokazuje się nikomu. Podobno nazywa się Biurokracja. Na pewno jest blondynką.
0 komentarzy dodaj komentarz