strona główna Wydarzenia Sentymentalne powroty
2011-09-06, ostatnia aktualizacja 2011-09-08 06:36

Sentymentalne powroty

Fot. archiwum

Fot. archiwum

To dopiero pierwsza taka ogólnopolska impreza, ale z pewnością nie ostatnia. W dniach 28-29 maja w Warszawie pokazano wspaniale zachowane zabytkowe pojazdy z różnych epok światowej i polskiej motoryzacji. 

Oprócz licznych krajowych kolekcjonerów w wystawie uczestniczyły również firmy bardzo zasłużone dla rozwoju tej dziedziny techniki, a i dzisiaj chętnie wspomagające swymi produktami miłośników starych samochodów i motocykli. Swe stoiska miały też warsztaty zajmujące się renowacją motoryzacyjnych zabytków, specjalistyczne czasopisma i portale internetowe. Dla wszystkich uczestników imprezy, wystawców i zwiedzających, pozytywnym zaskoczeniem okazała się nie tylko tak znaczna już w Polsce popularność tego szlachetnego hobby, lecz także jego techniczna dojrzałość, nieustępująca najlepszym zagranicznym wzorom 

Motonostalgia

Wiek pojazdów zabytkowych może się dziś różnić nawet o stulecie

Motonostalgia

Przedwojenny Polski Fiat na stoisku miesięcznika Automobilista, bardzo zasłużonego dla sprawy naszych motoryzacyjnych zabytków

Motonostalgia

Alejka lat 70. zeszłego stulecia, czyli wyraz nostalgii za dawną młodością 

Motonostalgia

W motoryzacji, jak w architekturze trafiają się też zabytki w stanie „trwałej ruiny”

Motonostalgia

Trudny rozruch takiego ciągnika wystarczał na długi czas niezakłóconej pracy… Czy tak też będzie z MotoNostalgią?

Mirosław BugajskiDo zobaczenia za rok! (rozmowa z Mirosławem Bugajskim, organizatorem MotoNostalgii)

– Jak zrodziła się idea stworzenia takiej imprezy w Polsce?

– W środowisku fanów zabytkowych pojazdów o potrzebie cyklicznych targów zabytkowej motoryzacji mówiło się od lat, były też mniej lub bardziej udane próby ich organizowania, ale żadna nie dała trwałych rezultatów… 

Przygotowania zaczęliśmy w styczniu 2011 r. od rezerwacji terminu i miejsca. Założeniem było pozyskanie trzech koncernów z branży motoryzacyjnej i ten plan zrealizowaliśmy dość szybko, a następnie skierowaliśmy swoją ofertę do producentów części,  polskiego sektora usługowo-warsztatowego, do klubów miłośników poszczególnych marek i do samych posiadaczy  pojazdów zabytkowych, których adresy pozyskiwaliśmy poprzez ogłoszenia w mediach. Chciałbym tu podkreślić kluczową rolę klubów, ich aktywny wkład i zaangażowanie w tworzenie tej imprezy. Świadczy to o dojrzałości polskiego rynku kolekcjonerskiego. Wzorem do naśladowania była dla mnie Techno Classica. Cytując późniejsze komentarze z relacji, mieliśmy w Warszawie swoje „małe Essen”.

– Z informacji zamieszczonych na Waszej stronie internetowej www.motonostalgia.pl wiadomo, że wystawców było ok. 60, eksponatów ok. 200, a zwiedzających ponad 8000. Jak mają się te liczby do całego krajowego potencjału?

– Pierwsza edycja spełniła swoje zadanie, gdyż odbiła się szerokim echem w branży i mediach. Nie zgromadziliśmy oczywiście wszystkich jego krajowych kolekcjonerów. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że ta impreza, zanim się skończyła, w opinii wystawców była już oceniana jako sukces. Zebraliśmy liczne gratulacje, m.in. od przedstawicieli niemieckich koncernów, oceniających to wydarzenie poprzez pryzmat analogicznych dokonań z własnego kraju. Jestem przekonany, że w przyszłym roku skala tej imprezy zwiększy się o 100%, zarówno jeżeli chodzi o liczbę wystawców, jak i zwiedzających. Nowym akcentem będzie udział zagranicznych klubów i firm. Ze względu na wielkość i położenie  naszego kraju mamy realną szansę stworzyć międzynarodową imprezę oldtimerową dla tej części Europy. 

– Zainteresowanie publiczności budziły nie tylko zabytkowe pojazdy, lecz także stoiska firm oferujących profesjonalne usługi dla kolekcjonerów oraz ekspozycje koncernów, choć ich liczba mogłaby być znacznie większa, zwłaszcza w obecnym sezonie firmowych jubileuszy.

- Udział profesjonalistów to bardzo ważny aspekt tego rodzaju imprez. Właśnie dla polskiego small businessu z segmentu usługowo-warsztatowego targi są wyjątkową szansą zaprezentowania ofert. Wiele polskich firm od lat współpracuje z klientami z zagranicy. Przy coraz większym zainteresowaniu społeczeństwa zabytkową motoryzacją zwiększa się także zapotrzebowanie na profesjonalne usługi. Polski rynek jest jeszcze płytki, ale ma duży potencjał i będzie się rozwijał. Nikt tego trendu nie zatrzyma. 

Ten rok rzeczywiście „obfituje” w okrągłe jubileusze i ważne rocznice renomowanych marek. Historia działalności wielu z nich wiąże się również z Polską.  Jednak nie dla wszystkich firm jest to przyczynkiem do obchodów i świętowania. Często słyszy się sformułowanie: „my sprzedajemy nowe samochody, a nie stare”. Rośnie jednak świadomość historii i tradycji. Nie ma dzisiaj bardziej skutecznego marketingu, jak pielęgnowanie wizerunku w oparciu o dawne, kultowe pojazdy. Żaden nowy model nie budzi tylu emocji, co jego legendarni poprzednicy. Było to widać na przykładzie Lancii Stratos na stoisku ClassicAuto. Śmiem twierdzić, że to właśnie stare samochody mogą pomóc przy sprzedaży nowych, co doskonale wykorzystuje od lat koncern Daimler-Benz w Niemczech.

– Czego życzyć organizatorom MotoNostalgii na następne lata?

– Chcielibyśmy, aby nasze targi weszły na stałe do krajobrazu polskiej motoryzacji i wspólnie ze środowiskiem przyczyniały się do rozwoju kultury technicznej w kraju i tego wspaniałego hobby, jakim jest zabytkowa motoryzacja. Do zobaczenia za rok!

Jacek MedralaMotoryzacyjne tradycje firmy Motul (rozmowa z Jackiem Mędralą, polskim przedstawicielem tej marki)

– Jak i kiedy pojawił się Motul w dziejach światowej i europejskiej motoryzacji?

– Nasza tradycja sięga roku 1853, w którym założono w  Nowym Yorku firmę Swan Finch, zajmującą się wydobywaniem ropy naftowej i wytwarzaniem z niej różnych smarów maszynowych. Czterdzieści lat później w Ameryce pojawił się pierwszy samochód i tak zaczęła się „lawina motoryzacyjna” chłonna paliw, olejów i smarów, a także nasz rosnący udział w jej rozpędzaniu.

Na początku lat 20. ubiegłego stulecia nasze produkty były znane pod markami  Aerul, Textul i Motul także w Europie, za sprawą paryskiej firmy Supra Penn. Jakość produktów Motul bardzo szybko zyskała uznanie użytkowników i tak zostało do dziś! W 1932 roku europejski oddział przekształcił się, za sprawą jego właściciela, w dobrze znaną obecnie firmę i markę Motul. 

W roku 1953 pod jej znakiem pojawił się na rynku europejskim pierwszy uniwersalny, mineralny, wielosezonowy olej silnikowy (Multigrade Motor Oil), w roku 1966 pionierski olej półsyntetyczny, oparty na bazie estrów organicznych, a pięć lat później, wcześniej niż w innych najbardziej znanych koncernach na świecie, w pełni syntetyczny, wytrzymały pod względem obciążeń mechanicznych i termicznych, olej silnikowy na bazie estrów o nazwie 300 V.

Te kolejne nowe produkty zostały docenione przez czołowe zespoły sportowe pod względem ochrony mechanizmów (zarówno silników, jak i układów napędowych) pracujących w ekstremalnych warunkach, a Motul stał się jednym z wszechobecnych partnerów sportów motorowych.  

– Czy w obecnej ofercie firmy są produkty odpowiednie dla pojazdów zabytkowych?

– Mamy kompletną ofertę dla samochodów klasycznych i zabytkowych. Stąd właśnie nasz udział w imprezach gromadzących pasjonatów i użytkowników tych pojazdów. Klasyczne silniki znacznie różnią się od współczesnych rodzajem stosowanych w nich metali, technologii obróbki, sposobami uszczelnień... Dlatego wymagają odmiennych środków smarnych, takich jak specjalnie do tego celu opracowana linia olejów silnikowych Motul Classic.

Nasza oferta olejów silnikowych do pojazdów niestartujących w wyścigach to dwa produkty do samochodów sprzed roku 1950 o lepkości SAE 30 i SAE 50 oraz produkt o lepkości 20W-50 do samochodów wytwarzanych w latach 1950-1970. Dla nowszych konstrukcji polecamy olej o lepkości 15W-50. W każdym przypadku skład chemiczny dostosowany jest do stopnia zaawansowania konstrukcji silnika. Nowe technologie zostały wykorzystane tam, gdzie było to niezbędne i przyniosło wymierne korzyści (np. detergenty w oleju 20W-50). 

Dla samochodów startujących w wyścigach, wymagających pełnej sprawności maszyny, polecamy oleje serii 300 V.

– Jak ocenia Pan tegoroczny debiut i rozwojowe szanse MotoNostalgii jako ogólnopolskiego spotkania miłośników tzw. weteranów szos?

– Cieszy mnie fakt, że zrodziła  się i została zrealizowana taka idea. Podziwiam tych, którzy w czasach  pędzącej do przodu motoryzacji i tempa życia znajdują czas na piękną pasję, a dzięki temu my możemy przez chwilę odetchnąć atmosferą poprzednich epok. Doceniam zaangażowanie organizatora w tak niecodzienne i trudne przedsięwzięcie. Z każdą edycją, myślę, będzie łatwiej pozyskać jeszcze więcej wystawców i jeszcze liczniejsze grono odwiedzających. Dziękujemy tym wszystkim, którzy odwiedzili nasze stoisko. To dla nas bardzo cenne doświadczenie. Mieliśmy niepowtarzalną okazję w ciągu tych dni porozmawiać z pasjonatami niesamowicie zaangażowanymi w sprawy klasycznej motoryzacji, a to czysta przyjemność! Mam też nadzieję, że również przekazana przez nas wiedza i informacje okazały się dla nich pomocne, dzięki czemu też mamy swój skromny udział w tej pasji.

Waldemar GrzybowskiTego nie można robić „dla chleba”! (rozmowa z Waldemarem Grzybowskim, właścicielem firmy MobilArt)

– Co skłoniło Pana, by zająć się profesjonalną renowacją zabytkowych pojazdów?

– Tak szczerze, to mój lekarz kardiolog. Polecił mi pracę lżejszą, to znaczy mniej stresującą swą codzienną rutyną, niż diagnozowanie wciąż tych samych uszkodzeń i prosta wymiana części w zwykłym warsztacie samochodowym. Nie tylko polecił, lecz także podpowiedział konkretnie, bym zajął się odbudową powozów pod szyldem MobilArt i nawet założył mi odpowiednią stronę w Internecie. Od starych pojazdów konnych do mechanicznych było już bardzo blisko, zwłaszcza że dawną motoryzacją pasjonuję się już od lat, regularnie jeżdżę na tatrzańskie zloty, odwiedzam też inne podobne imprezy. Dlatego to zacząłem, a kontynuuję, ponieważ znalazłem odpowiednich współpracowników. Pozwolę sobie przedstawić: za ladą siedzi Andrzej Łapiński, artysta-rzeźbiarz zajmujący się u nas sprawami plastycznymi, a obok mnie stoi mój syn, Łukasz, wykonujący wraz ze mną naprawy zabytkowych mechanizmów.   

– Czym się różni mechanik-konserwator od fachowca naprawiającego współczesne samochody?

– Wyższym poziomem umiejętności technicznych i głębszym rozumieniem obsługiwanych konstrukcji. To właśnie mój syn, w pełni wykwalifikowany współczesny mechanik, zwrócił mi na to uwagę. Naprawy współczesne sprowadzają się do dokładnej realizacji z góry określonych procedur, a stare samochody trzeba naprawiać bez żadnych instrukcji, a nawet wręcz bez jakiejkolwiek dokumentacji. Samemu trzeba dochodzić do tego, jak coś powinno działać, co mu w tym przeszkadza, jakie stosować metody demontażu i regeneracji, by nie powodować dodatkowych uszkodzeń itp. Dobrze by było, gdyby każdy mechanik samochodowy przechodził taką szkołę, tak jak początkujący marynarz pływanie na żaglowcach.

– Duże jest w Polsce zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi?

– Można powiedzieć, że coraz większe, lecz wciąż jeszcze nie na tyle, by można było żyć wyłącznie z tego. Dla tzw. „chleba” prowadzimy standardowe naprawy. W tych konserwatorskich – klienta i warsztat łączy raczej wspólna pasja niż układ czysto biznesowy. Zapotrzebowanie też rośnie w sensie jakościowym, gdyż specjalistyczne targi, rajdy i zloty wyznaczają coraz wyższe standardy renowacji.

– Spodobała się Panu MotoNostalgia?

– Jestem zachwycony i zaskoczony liczbą eksponatów, sposobem ich prezentacji, zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi podobnymi, lecz niezbyt udanymi próbami. Dlatego w formule tej imprezy niczego bym nie zmieniał, tylko wszystko nadal powiększał, rozwijał i usprawniał.          

Bosch rówieśnik motoryzacji

W obecnym 2011 roku upływa dokładnie 125 lat od skonstruowania samochodu przez Carla Benza oraz 125 lat działalności firmy Robert Bosch, której dzieje nierozerwalnie łączą się z historią techniki motoryzacyjnej. Dlatego podczas targów MotoNostalgia na firmowym stoisku zaprezentowane zostały zabytkowe konstrukcje Boscha, będące w swym czasie „kamieniami milowymi” w ogólnym rozwoju motoryzacji. 

Iskrownik wysokiego napięcia typ HdH skonstruował sam założyciel firmy w roku 1902, rozwiązując w ten sposób problem bardzo ograniczonej dotychczas prędkości obrotowej, a tym samym – mocy silników spalinowych. Współpracujące z tym urządzeniem świece zapłonowe nie musiały już mieć, w przeciwieństwie do wcześniej stosowanych rozwiązań, żadnych części ruchomych, co znacznie zwiększało ich niezawodność i eksploatacyjną trwałość.

W roku 1914 Robert Bosch zakupił amerykańską firmę Rushmore wraz z patentem na elektryczny rozrusznik samochodowy i rozpoczął doskonalenie tej konstrukcji oraz technologii jej wytwarzania. Dzięki temu pojawiły się w niej m.in. stosowane do dzisiaj: bezwładnościowe urządzenia sprzęgające i specjalne rodzaje przekładni jednostopniowych. W efekcie z początkiem lat 20. minionego wieku rozruszniki te pojawiły się nie tylko w samochodach, lecz również w silnikach stacjonarnych, lotniczych i stosowanych w żegludze.

Pokazana na MotoNostalgii pompa wtryskowa Boscha do silników wysokoprężnych (rok 1927) umożliwiła powszechne zastosowanie tego rodzaju napędu w samochodach ciężarowych i autobusach, a potem też w osobowych i lekkich dostawczych. 

Podobnie przełomowe znaczenie w dziedzinie systemów zasilania samochodowych silników z zapłonem iskrowym miały kolejne generacje konstruowanych w zakładach Bosch pomp wtrysku benzyny. Pierwsza pojawiła się w silnikach samochodowych już w późnych latach 30., następna przeznaczona była dla lotnictwa, a kolejna, już po zakończeniu II wojny światowej, znalazła zastosowanie w dwusuwowych silnikach Gutbrod 

600 ccm i Goliath 700 ccm produkowanych wówczas minisamochodów. Najbardziej spektakularnym wydarzeniem było zastosowanie takiego układu w 1953 r. w Mercedesie 300 SL. 

Od tamtej pory przedsiębiorstwo opracowało wiele rozwiązań i komponentów dla układu napędowego, koncepcji bezpieczeństwa i komfortu, wyznaczających  kolejne epoki motoryzacyjnego rozwoju. Kilka podanych tu przykładów, a nawet cała targowa ekspozycja Boscha, to zaledwie mikroskopijna cząstka jego konstruktorskiego i produkcyjnego dorobku w tej dziedzinie techniki. Także firmowa oferta dla miłośników zabytkowych youngtimerów i oldtimerów jest znacznie szersza. 

Bosch Automotive Tradition, czyli dział samochodów klasycznych, wspiera ich bowiem i teraz, dostarczając historyczne instrukcje napraw i podzespoły wytwarzane obecnie według oryginalnych technologii (ponad 40 000 pozycji katalogowych). Wykorzystuje w tym celu swe strony internetowe:  www.automotive-tradition.de,  

www.automotive-tradition.com, www.facebook.com/automotive.tradition, bierze udział w targach poświęconych samochodom zabytkowym i organizuje rajd Bosch Boxberg Klassik, jedną z najpopularniejszych imprez wyścigowych dla historycznych pojazdów. Obsługę samochodów klasycznych prowadzą 23 specjalne warsztaty Bosch Service w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, oznaczone szyldem „Classic Service”.

Bosch



Wasi dostawcy


Podobne

Polecane


ver. 2023#2