Wyścigi formuły WTCC (World Touring Car Championship – Mistrzostwa Świata Samochodów Turystycznych), następnej pod względem sportowego prestiżu po F1, rozgrywane są od 1987 roku. W roku 2005 Międzynarodowa Federacja Samochodowa FIA zmieniła ich status europejski (ETCC) na światowy.
W ciągu sezonu startowego zawody w odrębnych specyfikacjach Super 2000 i Diesel 2000 odbywają się 24 razy na 12 specjalnych torach w różnych, dysponujących nimi krajach, w tym także na przełomie czerwca i lipca w portugalskim Porto. Dla ograniczenia kosztów i ujednolicenia warunków rywalizacji regulamin nie pozwala stosować w ścigających się pojazdach systemów ABS i kontroli trakcji, a także wyposażenia silników w mechanizmy zmiennych faz rozrządu i układy dolotowe o zmiennej geometrii. Uzyskiwane wyniki zależą więc głównie od umiejętności kierowcy i niezawodności samochodu, czyli też sprawności jego technicznego zaplecza, oraz, jak w każdym sporcie, również od przychylności losu.
Niemiecka firma Liqui Moly, specjalizująca się w produkcji olejów silnikowych i chemii motoryzacyjnej, wspiera w zawodach WTCC sportowy Team Engstler startujący na dwóch BMW 320 TC o mocy 310 KM, wyposażonych w turbodoładowane silniki benzynowe z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Prowadzą je doświadczony, 51-letni lider zespołu Franz Engstler i 29-letni Charles Ka-Ki Ng pochodzący z Hongkongu.
Konstrukcyjne podobieństwo tych pojazdów do samochodów używanych w normalnym ruchu drogowym sprawia, że techniczne doświadczenia Liqui Moly, zdobywane w ramach tej wielokierunkowej współpracy, dają się wykorzystywać niemal bezpośrednio w doskonaleniu jej produktów dostarczanych na światowy rynek motoryzacyjny.
Wszystkie startujące zespoły mają w różnych krajach swych zagorzałych fanów, którzy, nie szczędząc wydatków i czasu, pojawiają się masowo na torach wyścigowych zgodnie z kalendarzem tej dyscypliny sportu. Kibicowanie wbrew pozorom nie jest łatwe, gdyż samochody poszczególnych zawodników pojawiają się w polu widzenia błyskawicznie i równie szybko z niego znikają. Trzeba więc wiele refleksu i spostrzegawczości, by ustalić ich kolejność w pędzącej kolumnie i jeszcze kątem oka zerkać na wszechobecne telebimy pokazujące, co dzieje się na niewidocznych odcinkach trasy. Wznoszone są różnojęzyczne okrzyki, lecz nawet najbardziej intensywny doping nie przebija się przez ogłuszający ryk silników.
Lecz oto po zakończonych kwalifikacjach, choć jeszcze przed ogłoszeniem ich wyników, coś niepokojącego dzieje się w alei serwisowej. Ekipa techniczna spycha samochód Engstlera do boksu Liqui Moly, ktoś wali ciężkim młotem w maskę silnika. Podobno "nasz" Franz miał na torze wypadek poważny, choć dla niego samego niegroźny. Jakie będą tego konsekwencje, jeszcze nie wiadomo. Do stracenia ten zawodnik ma już sporo, gdyż w połowie tegorocznego sezonu zajmuje 8. miejsce w klasyfikacji Pucharu Yokohamy, w którym rywalizują kierowcy zespołów niefabrycznych. O tej korzystnej lokacie zadecydowała regularność startów i stabilny poziom uzyskiwanych wyników. Teraz wszystko zależy od sędziów i mechaników serwisu...
Z rozbitej maski tylko pomocnicze detale nadają się do dalszego użytku, wystarczy je tylko przemontować do zapasowej wytłoczki. Gorzej ma się sprawa z innymi elementami przedniej części samochodu. Dla dobrego usługowego warsztatu jest tutaj roboty na kilka dniówek, a regulamin zawodów ogranicza czas ewentualnych napraw do zaledwie kwadransa. W uzasadnionych wypadkach sędziowie mogą ten limit przedłużyć, ale nie kosztem opóźnionego startu całego wyścigu.
To świetna ekipa. Każdy robi swoje, nie przeszkadzając kolegom nerwowym pośpiechem, ale też nikt nie marnuje przy tym ani sekundy. Wciąż jeszcze nie wiadomo, ile tych sekund w sumie jest do dyspozycji. Czy przyda się gigantyczny zapas części zamiennych i cała gama eksploatacyjnych produktów marki Liqui Moly, zgromadzone starannie w serwisowej ciężarówce, a także w magazynowym zapleczu obsługowego namiotu? Czy nie pójdzie na marne cała tak mistrzowsko wykonywana praca?
Jest już sędziowska decyzja. Umiarkowanie pomyślna. Na zaimprowizowanej konferencji w namiocie dla kibiców teamu Engstler – Liqui Moly ogłasza ją kierownictwo zespołu. Dopuszczalny czas naprawy przedłużono do 50 minut, ponieważ do wypadku nie doszło z winy zawodnika. Nie zmienia to jednak faktu, że będzie on musiał startować na samym końcu stawki. Tymczasem mechanicy wciąż pracują, ale o ich sukcesu wszyscy są tutaj pewni z góry.
Zostało jeszcze parę minut z przyznanych pięćdziesięciu, a już wszystko, co najważniejsze, zostało wykonane – łącznie z wyprostowaniem odkształconych części szkieletu nadwozia, wymianą płatów jego poszycia, chłodnic, przewodów obiegu chłodzenia i smarowania silnika, a wszystko to w warunkach zaledwie garażowych. Przy mniejszych nieszczelnościach układów chłodzenia wystarcza zastosować specjalny naprawczy preparat uszczelniający Liqui Moly; tu jednak części gumowe zostały rozerwane, a metalowe – zmiażdżone.
Jeszcze tylko plastikowy nawiew powietrza w komorze silnika...
A na koniec kosmetyka lakierowanych powierzchni przy użyciu aerozolowych środków Liqui Moly.
Wszystko poszło tak dobrze, że Franz Engstler znajduje jeszcze czas na rozmowę z grupą polskich kibiców i motoryzacyjnych dziennikarzy. Mówi o tym, że pech zawodnika daje się w znacznym stopniu zrekompensować zasobnością i sprawnością technicznego zaplecza. Wylicza długą listę kilkudziesięciu produktów Liqui Moly, użytych przy zakończonej właśnie naprawie. Optymistycznie ocenia szanse swego teamu w dalszych rozgrywkach sezonu. Pytamy, jak w jego samochodzie przywrócono po wypadku prawidłową geometrię podwozia, bo nie zauważyliśmy w serwisowym boksie żadnego systemu pomiarowego. Odpowiada rozbawiony, że w tym celu wystarczyło mu odbyć krótką przejażdżkę, bo doświadczony kierowca sportowy poprawność ustawienia kół po prostu czuje w kierownicy i dynamice ruchu.
Zgodnie z przewidywaniami, Franz Engstler nie przebił się tym razem z ostatniego miejsca startowego do czołówki i miejsca na podium, lecz fakt, że te zawody w ogóle ukończył, kibice jego teamu uznali za satysfakcjonujący, a dzień spędzony na wyścigach w Porto za piękną motoryzacyjną przygodę.
0 komentarzy dodaj komentarz