Kiedy kobieta ma problem z autem, najczęściej sięga po komórkę i wybiera numer męża, brata czy też innego bliskiego mężczyzny, który doradzi, naprawi lub odstawi samochód do warsztatu. Panie starają się unikać rozmów z mechanikami w obawie, że ci ostatni, mówiąc kolokwialnie, wcisną im kit. Powiedzą, że wymienili część na nową, a naprawdę zamontują "lekko" przechodzoną, albo wmówią, że naprawa trwała 4 godziny, podczas gdy nie zajęła więcej niż kwadrans. Czasem jednak panie są zmuszone do stawienia czoła mechanikowi, który ma sprawić, że będą mogły jechać dalej.
Kobieta wkraczająca do warsztatu budzi w mechanikach bardzo różne odczucia. Poniekąd słusznie, gdyż w przeciwieństwie do mężczyzny-klienta bez wstydu może się przyznać do kompletnej niewiedzy. Zdarza się jednak, że wie, i to całkiem sporo. Wtedy też zresztą może zagrać rolę "naiwnej blondynki" - dla dowcipu lub żeby sprawdzić rzetelność mechanika. Często nie sposób stwierdzić, z którą częścią żeńskiej połowy społeczeństwa ma się do czynienia. Jedno jest pewne: kobieta oczekuje naprawienia samochodu; chce wiedzieć, kiedy będzie mogła usiąść za kółkiem. Mężczyzna-klient zrozumie, że mężczyzna-mechanik nie jest w stanie sprowadzić części na czas. Kobiety nie interesuje, że w hurtowni nie ma wodzików, a najbliższa dostawa we wtorek. Ona chce jechać dalej. Tak jak mężczyzna chce wiedzieć, na którą będzie obiad. Informacja, że w mięsnym była kolejka i skończył się antrykot, wydaje mu się zupełnie niezwiązana z tematem.
Wiem, że uogólniam. Istnieją kobiety, które orientują się w budowie auta, i mężczyźni robiący po drodze z pracy zakupy, a nawet tacy, którzy po powrocie do domu stają przy kuchence. Jednak podobnie jak świetnie gotujący mężczyźni często udają, że nie umieją obierać ziemniaków tylko po to, żeby nie musieli tego robić, tak i kobiety rozumiejące problemy mechanika mogą udawać, że nie mają pojęcia, o co chodzi. Wiedzą, że może im to pomóc szybciej ruszyć w dalszą drogę.
Zmierzam do tego, żebyście Panowie-mechanicy nie lekceważyli kobiet-klientów, ponieważ możecie stać się przedmiotem żarcików, wymienianych przy przysłowiowej kawce, a nawet trafić na czarną listę warsztatów nieodwiedzanych, tworzoną przy tejże kawce.
Sama często opowiadam historię, która przydarzyła mi się w autoryzowanym salonie Hondy. Otóż byłam umówiona na naprawę w zaprzyjaźnionym warsztacie, ale po drodze postanowiłam w mijanym serwisie poznać cenę oryginalnej części. Pan siedzący przy biurku z napisem "Serwis" uprzejmie zapytał, czym może służyć. - Ile kosztuje wymiana sprzęgła w samochodzie honda civic, rocznik 1993, hatchback? Pan spytał z jakim silnikiem. - D15B2 - odpowiedziałam i wydawało mi się, że udzieliłam wyczerpującej informacji, a on stuka w klawiaturę przeglądając katalogi części lub cenniki. Po dłuższej chwili wolno odwrócił w moją stronę monitor, na którym było zdjęcie czerwonej hondy V generacji i zapytał:
- To znaczy... tak wygląda Pani autko? Nie ukrywam, że chwilę dochodziłam do siebie, po czym odparłam ze słodkim uśmiechem: - Nie... moje jest grafitowe. Chyba nie musicie pytać, czy jeszcze kiedykolwiek później przekroczyłam próg tego serwisu.
Klientek nie wolno lekceważyć, jeśli raz stwierdzą, że trafiły na właściwy zakład, prawdopodobnie staną się jego stałymi bywalczyniami. Zajrzyjcie Panowie do notesów własnych żon. Jestem pewna, że pod literką D znajdziecie dentystę, a pod F - fryzjera. Czy nie byłoby miło znaleźć się w wielu kobiecych notesach pod literką O - wymiana oleju albo po prostu pod M - mechanik?
0 komentarzy dodaj komentarz