Eksperci sieci ProfiAuto Serwis przygotowali zestawienie najdziwniejszych pomysłów motoryzacyjnych z przeszłości.
Mając na uwadze bezpieczeństwo kierowców i pasażerów producenci w kolejnych modelach starają się udoskonalać systemy poduszek powietrznych. Oprócz tych dla kierowcy i pasażera, z biegiem lat standardem stały się także poduszki boczne czy kurtyny powietrzne w części podsufitki. O krok dalej poszła firma Volvo. Szwedzi zaproponowali poduszki powietrzne dla pieszych, umieszczone między maską a szybą. Pomysł ten wprowadzono po raz pierwszy w modelu V40. W założeniu miały one, w razie ewentualnego zdarzenia drogowego, chronić pieszego przed uderzeniem głową w szybę samochodu. Pomysł ten przegrał z kolejnymi rozwiązaniami. W nowoczesnych autach normą stały się specjalne systemy elektroniczne, które automatycznie hamują w momencie, kiedy zaistnieje ryzyko wypadku z udziałem pieszego lub zderzenia z przeszkodą.
Jednym z pomysłów, który miał podwyższyć bezpieczeństwo najmlodszych pasażerów, były wbudowane foteliki dla dzieci montowane w wybranych modelach marek BMW, Volvo, Ford i Volkswagen. Testy wykazały jednak, że – mimo starań producentów – nie są one bezpieczne dla dzieci. Nawet marki, które mają je w ofercie, zalecają kupno fotelików spełniających najwyższe normy bezpieczeństwa, a stosowanie fotelika zintegrowanego proponują okazjonalnie.
Drzwi otwierane za pomocą kodu pojawiły się na początku lat 80. w autach marki Ford. Używano prostej klawiatury umieszczonej na drzwiach w pobliżu klamki. Kierowca musiał wpisać sekwencję składającą się z pięciu cyfr. Droższe modele z lepszym wyposażeniem, w tym elektrycznie sterowanymi fotelami, pozwalały wprowadzić kilka kodów. Na ich podstawie samochód rozpoznawał kierowcę i automatycznie ustawiał fotel. Rozwiązanie to się nie przyjęło: klawiaturę zastąpiły piloty bezprzewodowe.
Proste w użytkowaniu, oszczędne i bardzo praktyczne w miastach – to główne zalety mikrosamochodów. Ze wszystkich plusów szczególnie wysoko ceniona przez kierowców jest możliwość łatwego zaparkowania w zakorkowanych centrach. Chociaż zamysł dotyczący wprowadzania bardzo małych samochodów był dobry, to jednak nie sprawdzał się on na skalę, jakiej spodziewali się producenci. Znamienny jest fakt, że koncern Daimler, produkujący Smarta – jeden z najbardziej charakterystycznych mikrosamochodów – poważnie rozważa całkowite wycofanie tych aut ze sprzedaży. Jednym z głównych czynników jest stosunkowo wysoka cena która, szczególnie w Polsce, stanowi problem dla wielu kierowców. Za takie auto w wersji używanej trzeba zapłacić około 40 tysięcy złotych. Nowe samochody kosztują zdecydowanie więcej i dlatego kupujący wybierają bardziej praktyczne modele, które sprawdzą się nie tylko podczas parkowania w zakorkowanym centrum miasta, ale także podczas większych zakupów czy dalszych podróży.
0 komentarzy dodaj komentarz